Jakbym chciał oglądać rozmowy z psem, który niby wszystko rozumie, to podjechałbym do psychiatryka.
Jakbym chciał oglądać w co drugim ujęciu psa to udałbym się do schroniska.
Jakbym chciał być raczony taką ilością bzdur (pseudo korpomowa, lokal użytkowy w Warszawie stojący latami odłogiem, ogólna beztroska i wszechmoc bohaterów, pośrednicy handlu karmą dla psów z biurowcami na skalę największych graczy rynku, biznes cukierniczy z kosmosu w tydzien itd) to obejrzałbym, hmm, właśnie to co obejrzałem - kobietę sukcesu.
Najdurniejszy i najbardziej wkurzający film od czasów "Legalnej blondynki 2" na który niestety trafiłem do kina.